Wszędzie pełno dymu, a na murawie samo drewno.
Tak mniej więcej mógłby wyglądać najkrótszy, a jednak rzeczowy komentarz na temat Finału Pucharu Polski. Miało być wielkie święto polskiej piłki i początkowo wszystko na to wskazywało.
Spotkały się ze sobą, już po raz trzeci w ciągu pięciu lat, Lech i Legia, dwie najlepsze ekipy ostatnich lat, zarówno piłkarsko jak i kibicowsko, sędziował nasz najlepszy arbiter, specjalnie na ten mecz położono nową murawę, pełne trybuny (ponad 300 tys. zapytań o bilety). Jeśli dodamy do tego piękne kulisy Stadionu Narodowego i wymarzoną pogodę, to nic, tylko grać.
"Nam jednak grać nie kazano".
Lepiej i odważniej zaczął Lech i przez pierwsze 20 minut wydawało się, że będzie nieźle i dla Lecha i dla samego meczu. Niestety Pawłowski trafił w słupek, Lovrencic nie wykorzystał sam na sam, a Kamiński nie trafił do bramki z dziesięciu metrów. Podejrzewam, że gdyby wtedy Lech coś trafił, mecz i jakość widowiska byłaby uratowana, jednak nie trafił i później było już tylko gorzej.
Właściwie to trudno jednym i drugim odmówić ambicji, kości niewątpliwie trzeszczały. Legia z czasem uzyskała przewagę w posiadaniu piłki z której absolutnie nic nie wynikało, a samo widowisko było równie emocjonujące niczym przysłowiowy wyścig ślimaków.
Podobnie bezpłciowe były okoliczności strzelenia decydującej bramki, która padła z niczego, po przypadkowym nastrzeleniu brazylijskiego turbo-kozaka. I to właściwie już wszystko, Lech miał jeszcze kolejne niewykorzystane sam na sam Lovrencica i nic więcej się nie działo.
"Emocje" przeniosły się na trybuny. Jestem zdecydowanym zwolennikiem i fanem rac na stadionach, ale na stadionach, nie rzucanych na boisko!!!
Jestem wściekły po tym, co się stało, podwójnie wściekly. Po pierwsze dlatego, że bałaganu narobili nasi kibole z Poznania. Po drugie i to chyba najważniejsze, dlatego, że możemy teraz zapomnieć o nowej ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych. Frustracja frustracją, ale w ten sposób zmarnowano wieloletnią pracę i starania wielu ludzi o zmianę tej ustawy i o bardziej ludzkie traktowanie kibiców...
Od samego rana widzę i słyszę triumfalne gdakanie różnych wypierdków z TVNu i innych mainstreamów i szlak mnie trafia.
Jednocześnie wszystkim potępiającym Lecha w czabuł, pragnę przypomnieć, co robiła Legia w czasie jej kilkuletniej wojny z ITI, albo Śląsk na finale PP w 2013.
Lech miał jeszcze jedną aferę zanim wyjechali z Poznania. Tuż przed odjazdem zebrało się kilkuset kibiców co by zmotywować piłkarzy przed meczem na Narodowym. Otoczyli autobus, a nasz duński filmowiec kręcił z wewnątrz. Pech chciał, że Trałka powiedział coś głupiego, a Nielsen nie rozumie na tyle polskiego i natychmiast wrzucił to do sieci. Szybko wyjaśniono mu, co się stało i skasował ten materiał, ale i tak za późno. Mleko się wylało, po pół godzinie filmik naszego duńskiego Spielberga był już na każdym możliwym portalu.
Wyobrażam sobie, co się działo w autobusie w drodze do Warszawy. Oczywiście przypadkiem Nielsen doznał nagle kontuzji i nie zagrał w finale.
To taki wyjątkowo idiotyczny przykład samounicestwienia się i osłabienia tuż przed najważniejszym meczem sezonu. Klub, co prawda, natychmiast opublikował opinię lekarską na temat rzekomej kontuzji, ale w Poznaniu i tak nikt w to nie wierzy.
Brawo, panie Nielsen, pięknie dziękujemy i Oscar dla Pana!
W Warszawie i w Łęcznej mecze o wszystko! Będzie się działo...
Życzę udanych typów.
1.Podbeskidzie - Korona
2. Wisła - Jagiellonia
3. Śląsk - Nieciecza
4. Górnik Łęczna - Górnik Zabrze
5. Lechia - Ruch
6. Pogoń - Zagłębie
7. Cracovia - Lech
8. Legia - Piast